Dr. Danuta Adamska-Rutkowska
Ludzie odczuwają silną potrzebę określenia znaczenia swojego istnienia, chcą więc wiedzieć, kim są i czy ich życie ma sens. Nie można tego wyjaśnić bez wiedzy na temat fenomenów życia i świadomości, a także zasad funkcjonowania wszechświata jako całości istnienia. Wbrew pozorom zagadnienia te wcale nie są łatwe do poznania, dlatego od wieków opieramy się na spekulacjach, próbując te kwestie wyjaśnić. Konwencjonalna nauka nie wyjaśniła ich do dnia dzisiejszego, gdyż stawianych tez nie była w stanie przekonująco udowodnić w ramach przyjętego paradygmatu, natomiast mistykę i religie (intuicyjne sposoby poszukiwania wiedzy) z góry potraktowała jako niewiarygodne źródła informacji.
Z punktu widzenia filozofii powinniśmy traktować naukę jako całościowy proces poznania, w którym na każdym etapie prowadzenia prac niezbędna jest analiza rezultatów, przemyślenia wiodące do racjonalizacji wyciąganych wniosków i rozpatrywanie implikacji wynikających z posiadanego zasobu wiedzy. Pozwalałoby to wytyczać nowe kierunki poszukiwań, a integracja dyscyplin naukowych sprawiałaby, że pozyskiwana wiedza zawsze stanowiłaby komplementarną i spójną całość. Czy nauka spełnia dziś te kryteria?
Sposób myślenia środowiska naukowego sprawił, że pozyskiwana wiedza niekoniecznie musi być wynikiem kumulowania informacji, wyciągania w oparciu o nie wniosków i przedstawiania na ich podstawie koncepcji naukowych, gdyż przede wszystkim zależna jest od zespołu zmieniających się uwarunkowań rozwoju nauki w ramach przyjętej umowy społecznej, bazującej na światopoglądzie obowiązującym w danym cyklu rozwojowym.
Umowę tę nazywamy paradygmatem naukowym, który dokładnie określa: co ma być badane i analizowane, jakie pytania wolno zadawać, jak powinna być realizowana procedura naukowa, jakie narzędzia należy stosować w działaniach naukowych i jak powinno się interpretować ich wyniki. Mechanistyczny paradygmat naukowy decyduje dziś o tym, co jest naukowe, a co nie. Czy słusznie?
Żyjemy w czasoprzestrzeni czterowymiarowej, gdyż dokładnie taki zakres otaczającej nas rzeczywistości odbieramy zmysłami, ale dokonywane w niej obserwacje sugerowały od lat, że świat wokół nas jest bardziej złożony. Pierwszym sygnałem były fenomeny anomalne, które według konwencjonalnej wiedzy przyrodniczej nie miały prawa zaistnieć w czasoprzestrzeni, a jednak zdarzały się, dając się nawet zarejestrować. Kolejnym były efekty poszukiwania uniwersalnej teorii wszystkiego, które ujawniły, że wszechświat ma więcej wymiarów (poziomów organizacyjnych) niż poddawane bezpośredniej obserwacji, ponieważ wykorzystywana w kolejnych próbach unifikacyjnych symetria cechowania1 sugerowała, że zwiększanie ich liczby pozwala ująć podstawowe prawa fizyczne w jedną wspólną formę matematyczną. Dane te podpowiadały, że wszechświat stanowi sobą spójną całość, łącząc w sobie wymiary jawne i ukryte przed naszym postrzeganiem. Więcej światła rzuciła na ten problem dopiero fizyka kwantowa, wykazując nie tylko nielokalność zjawisk kwantowych w stosunku do czasu i przestrzeni na skutek ich tajemniczych powiązań info-energetycznych, ale także enigmatyczną naturę samej materii, której charakter okazał się zależny od sposobu prowadzenia obserwacji. Było to niezrozumiałe w świetle obowiązującego mechanistycznego paradygmatu naukowego, więc szukano w jego ramach takich interpretacji tego fenomenu, które prowadziły do znacznej komplikacji matematycznych modeli opisujących otaczającą nas rzeczywistość oraz materię rozumianą jako jej tworzywo.