Rozwój Duchowy: Wobec Obecnych Nauk Religijnych

Starożytna i zarazem uniwersalna wiedza (obecnie uznawana za „tajemną”) pomimo licznych manipulacji przetrwała do dziś w postaci świętych ksiąg jak i symboli, w których ciągle możemy odczytać prawdziwe, lecz zakodowane informacje. Niestety, obecnie te jak i inne uniwersalne prawdy skrywane są m.in. w tajnym archiwum Watykańskim liczącym sobie aż 85 kilometrów zbiorów. Jednakże co ważniejsze, wiedza ta znajduje się również w nas, dzięki czemu przy odpowiedniej praktyce możemy sobie ją przypomnieć i zarazem do niej dostroić osiągając odmienne stany świadomości. Innymi słowy, tak naprawdę nie ma żadnych „tajemnic.” Każdy, kto ma silną intencję i pragnienie, może uzyskać dostęp do dowolnej informacji jeśli będzie wystarczająco zdeterminowany.

Sugeruję każdemu jednak, aby szanował wszystkie systemy wierzeń i pozytywne aspekty religii, unikając oceniania czy krytyki osób o pozytywnym usposobieniu. A także, nie angażował się w spory ani nie próbował zmieniać przekonań innych. Warto zawsze dzielić się swoimi przemyśleniami, ale tylko wtedy, gdy jest to mile widziane. Ponieważ, nie każdy jest gotowy na tego typu zmianę światopoglądu i należy to zawsze uszanować.

W przeciwnym razie możemy jedynie spotęgować negatywną reakcję, ponieważ takie osoby mogą nie być przygotowane na konfrontację ze swoimi głęboko zakorzenionymi przekonaniami. Przełamanie tych definicji mogłoby zaburzyć ich poczucie rzeczywistości i zarazem własnej tożsamości, co naturalnie wywołuje ogromny strach. Dotyczy to nie tylko kwestii religijnych, ale także politycznych i wszelkich innych tematów, które mają związek z głęboko zakorzenionymi wierzeniami.

Aczkolwiek, to co możemy zrobić, to pokazać innym drogę na swoim przykładzie — żyjąc w zgodzie z własnymi przekonaniami. Tylko poprzez własny przykład możemy wzbudzić w innych ciekawość, która w naturalny sposób prowadzi do wewnętrznej refleksji i, być może, do własnej przemiany.

Wypaczone Religie

„Prawdziwymi zagrożeniami na Ziemi ułożonymi według ich powagi są najpierw: pieniądze; następnie politycy; na trzecim miejscu są dziennikarze i narkotyki (przyp. autora — nie mylić z naturalnymi substancjami psychoaktywnymi), a na czwartym religie.”

— Michel Desmarquet w książce pt. „Misja”.

Niestety w przypadku religii (jakimi są obecnie) istnieje wiele elementów, które pod “przykrywką” prawości i pozytywnego zabarwienia nie wyzbywają się negatywnych cech. Dlatego też istnieją przypadki, które kierują się regułami „negatywnie spolaryzowanych” istot i które niestety karmią przekłamanymi informacjami ludzi o pozytywnym usposobieniu.

Doskonałym tego przykładem jest oferowanie czegoś co już posiadamy (jak np. zbawienie/życie wieczne) czy wmawianie nam, że instytucje takie jak kościoły czy świątynie to jedyny pośrednik między nami, a Stwórcą — podczas gdy żaden pośrednik oczywiście nigdy nie był nam potrzebny. Wręcz przeciwnie, Wielcy Mistrzowie tacy jak Jezus (org. Jehoshua) byli ogromnymi przeciwnikami jakichkolwiek instytucji. Dlatego też Jezus nauczał, że prawdziwa „świątynia” i zarazem boskość znajduje się w nas, a dokładniej w naszym sercu (co symbolizują m.in. poniższe ikony religijne). Ponieważ, nigdy tak naprawdę nie jesteśmy sami i zawsze możemy liczyć na „niefizyczne” wsparcie, jeżeli tylko się na nie otworzymy.

Co więcej, Jezus (podobnie jak np. Budda) często określany jako „świadomość Kryształowa”, stanowili najwyższą formę świadomości jaka mogła zaistnieć w człowieku, jako tzw. „Bóg-człowiek”.

Jezus jak i Maryja przeważnie przedstawiani są w czerwono-niebieskich szatach, a także z serca Jezusa wypływają zazwyczaj dwa czerwono-niebieskie promienie światła (lub jest to kolor biały). Z serca Jezusa promieniuje zatem również białe światło, ponieważ Jezus nauczał, że tak naprawdę wszyscy jesteśmy światłem. Co równocześnie oznacza, że tak naprawdę wszyscy bez wyjątku jesteśmy „Dziećmi i zarazem Synami Bożymi” — gdyż wszyscy jesteśmy sobie równi.
Powyższa ikona przedstawia serce z cierniami (wijącymi się niczym nasze DNA) oraz utworzony z płomieni rozpalony kwiat lotosu, który symbolizuje tzw. „pasję Jezusa” (nie mękę czy cierpienie). W rzeczywistości chodziło o podążanie za swoimi pasjami w życiu w celu poznania samego siebie, a także pozwolenia spalić lub też zabić się za swoją prawdę. Gdyż w życiu nie ma nic ważniejszego od bycia prawdziwym sobą.
Serce to centralny narząd i zarazem pierwszy organ jaki jest formowany podczas rozwoju ciała. To właśnie stamtąd płynie głos naszej intuicji, która nigdy nas nie oszuka. Niestety, nasz umysł często zagłusza ten głos i „wie lepiej”.

“Jestem tkaniną i tym co tka, jestem snami i tym co sny ma”.

— Starożytna pieśń pt. „Spiralą Prosto do Serca”.

Wspomniane powyżej kolory niebieski i czerwony, które możemy zobaczyć na wielu ikonach z Jezusem to nie przypadek, lecz nawiązanie do białego światła, które rozszczepia się na 2 główne kolory tworząc tęczę. Równocześnie jest to również odniesienie do dwóch biegunów pól magnetycznych (+ i -), czerwonego i niebieskiego czy też energii męskiej oraz żeńskiej.

Co więcej, jak możemy również zauważyć na poniższych grafikach, serce jak i wszystko co istnieje powstaje w toroidalnym kształcie spiralnego ruchu analogicznego np. do toru przemieszczania się galaktyk. Serce jest zatem reprezentacją budowy rzeczywistości, którą jest figura geometryczna — torus.

Co więcej, historia Marii Magdaleny (również Miriam) została zniekształcona przez czas, w rzeczywistości była ona równoprawną partnerką Jezusa, aktywnie współtworzącą jego duchową misję. Przekaz tej pary to tak naprawdę przypomnienie, że każdy z nas nosi w sobie męskie i żeńskie energie, a ich równowaga jest kluczowa dla rozwoju duchowego i harmonijnego życia.

Ponadto, niestety mało kto zdaje sobie sprawę również z faktu, że Jezus pobierał nauki także w Indiach i w Tybecie; i zarazem sam nauczał o reinkarnacji, która była częścią wczesnochrześcijańskiego systemu wierzeń. W rezultacie, w Indiach jak i w Tybecie znajdują się nawet formalne groby Jezusa, które są po dziś dzień strzeżone przez tubylców. To właśnie dlatego na większości obrazów religijnych Jezus wykonuje gest ręką, czyli tzw. mudrę — tak charakterystyczną dla religii wschodu (historia Jezusa w Indiach i Tybecie jest bardzo dobrze znana, lecz jest oczywiście odrzucana przez kościół katolicki).

Poniżej znajdują się malowidła ścienne obrazujące tematykę reinkarnacji oraz reprezentujące podział energii (i zarazem świadomości) we wszechświecie, które wywodzą się z Buddyzmu tybetańskiego.

Jezus wykonujący gest ręką charakterystyczny dla religii Tybetu.

Z kolei, zjawisko aureoli możemy zaobserwować również w naturze. Przede wszystkim dlatego, że słońce ma bezpośredni związek z naszą świadomością.

Aureola.
W naturze również możemy zaobserwować tworzącą się aureolę.
Tęcza.

Co więcej, ponieważ natura rzeczywistości jest zawsze spójna, możemy w tym miejscu wyobrazić sobie również atom jako tęczę, która wyświetla w danym punkcie odpowiedni kolor (np. kolor zielony łodygi kwiatów), niczym wspomniane wcześniej piksele na ekranie komputera. Dlatego też, tęcza do dziś w religii chrześcijańskiej symbolizuje pojednanie oraz jedność z Bogiem.

Analogia do Stwórcy oraz do tego jak funkcjonuje nasza lustrzana rzeczywistość.

Krzyż: Dawny Symbol Chrześcijaństwa Wobec Krzyża, a także Siła Przebaczenia

Jak wiemy, symbol krzyża symbolizuje miłosierdzie Jezusa, lecz przede wszystkim siłę przebaczenia. Przebaczenie to jedno z najpotężniejszych narzędzi, które pozwala nam uwolnić się od ciężaru przeszłości i otworzyć na nowe, pozytywne doświadczenia. Często postrzegane jako akt łaski wobec innych, w rzeczywistości przebaczenie ma głębsze znaczenie, jest kluczem do naszego własnego uzdrowienia. Kiedy więc przebaczamy, de facto odpuszczamy to, co wcześniej uznawaliśmy za nasze ograniczenia, takie jak żale, potrzeba przeprosin czy oczekiwanie na działania innych osób.

Co więcej, krzyż symbolizuje strukturę rzeczywistości, tak jak możemy to zobaczyć na poniższych materiałach.

Z moich doświadczeń wynika, że symbol krzyża chrześcijańskiego symbolizuje również rozwój świadomości poprzez cierpienie wyrażony m.in. przez łacińską frazę „Per Aspera Ad Astra” („przez ciernie [lub cierpienie] do gwiazd”). Jednakże, w porównaniu do innych krzyży reprezentujących strukturę rzeczywistości, krzyż chrześcijański (który był nader często stosowany w starożytności do zadawania śmierci) nie pozostaje w harmonii ze spójną rzeczywistością wszechświata. Wobec czego, nie jest on wyrazem bezwarunkowej miłości, radości, zrozumienia, solidarności, braterstwa czy równości tak charakterystycznych dla poczucia spójności i jedności.

Dlatego też, tzw. symbol „Ichthys(in. ryba) był używany przez chrześcijan znacznie wcześniej niż „negatywny” symbol krzyża jaki znamy obecnie. Symbol ten nie ma oczywiście żadnego związku z tym czego możemy się dowiedzieć obecnie od naszych „duchownych”, lecz reprezentuje on torus, który powstaje w wyniku nałożenia na siebie dwóch okręgów.

Aula Pawła VI w Watykanie oraz widoczny torus (a w tym fale energii oraz dwie sfery w postaci oczu węża). W tym przypadku niektórzy ludzie niepoprawnie doszukują się nawiązań do satanizmu.

Plac św. Piotra.

Biblia: Reinkarnacja, Piekło i zarazem „Wieczne Potępienie”

Pomimo tego, że Biblia w większości przypadków nie mówi o niczym wprost to niestety nie wyzbyła się ona również kościelnych korekt, które zostały wprowadzone zmieniając przy tym cały kontekst zdań i kształtując w ten sposób korzystny dla instytucji kościoła obraz wiary. Manipulacji dokonywano oczywiście nie w celu osiągnięcia przez społeczeństwo wyższego rozwoju duchowego, lecz w celu zapewnienia przetrwania swoim „strukturom”.

Dla przykładu, Jezus nigdy nie twierdził, że on „jeden jedyny” jest Synem Bożym, lecz nauczał — że wszyscy bez wyjątku jesteśmy „Synami lub Dziećmi Bożymi”. Dlatego wszelkie nauki religijne, które kolidują z naszym „wewnętrznym głosem”, należy zawsze odrzucać. Poniższy cytat Jezusa jest jednym z wielu przykładów niezrozumienia jego nauk oraz celowej nadinterpretacji jego przekazów w celu osiągnięcia własnych korzyści.

„Jestem Drogą, Miłością i Życiem”

Jezus

Jezus wskazywał jedynie, że wewnętrzna moc jest w nas i że każdy, kto osiągnie odpowiedni poziom świadomości (przez niektórych nazywany „świadomością Chrystusową”), może funkcjonować zupełnie tak, jak on — jako jego lustrzane odbicie. A więc, powyższy cytat należałoby rozumieć: „jestem drogą, Ty też bądź drogą, bądź jak ja, ponieważ jesteś jak ja, choć jeszcze tego nie wiesz” lub „jesteś zawsze na właściwej drodze ponieważ to Ty jesteś drogą„. Co więcej, Jezus nigdy nie dążył do stworzenia swoich wyznawców, lecz do tworzenia „liderów” równych sobie, którzy mogli by szerzyć tę uniwersalną mądrość. Lecz tak jak Jego przekazy kiedyś nie były rozumiane, tak i do dzisiaj nie są.

Co więcej, tak jak ustaliliśmy wcześniej, niestety niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że reinkarnacja (czyli obecny stan wiedzy tzw. „nauki wyprzedzającej” czy też podróżników astralnych) była częścią wczesnochrześcijańskiego systemu wierzeń. Stan ten utrzymywał się aż do soboru nicejskiego, kiedy to informacja ta została celowo stłumiona przez chrześcijańskie władze, a część duchownych będąca w opozycji została represjonowana.

Podobnie, w kontekście obecnego pojęcia piekła (oryginalnie sheol lub gehenna) Jezus używał je chcąc opisać to, co stanie się w przypadku zbytniego zaangażowania w negatywne, egoistyczne zachowania. W konsekwencji, jeżeli człowiek zdecydowałby się naruszyć wolną wolę innych ludzi to musiał liczyć się z tym, że czeka go przejście przez cykl oczyszczenia (gehenny).

Innymi słowy, zadawanie innym bólu i udręki (gehenny) wprowadziłoby tenże ból również do naszego życia jako pewna forma oczyszczenia (wywołana przez ciąg przyczynowo-skutkowy naszego wszechświata [akcja, reakcja] lub tzw. karmę zgodnie z powiedzeniem „co siejesz to zbierasz”). W konsekwencji, wyrażenie — wybaw nas od niebezpieczeństwa gehenny/”piekła”, oznaczało ocalenie od metaforycznego „ognia”, który miał wypalić w nas nasze niedoskonałości czy znieprawienia. Podczas gdy, termin eon nigdy nie oznaczał wieczności, lecz było to określenie pewnego cyklu czasu wobec wiecznego potępienia.

Aczkolwiek, należy mieć świadomość, że po śmierci ciała fizycznego ludzie, którzy zbyt mocno tkwią w chrześcijańskich wierzeniach są w stanie stworzyć sobie (tymczasowo) rzeczywistość na wzór ich wyobrażenia piekła (uznając np., że z jakiegoś powodu na nie zasługują). Niemniej jednak, gdy tylko uświadomią sobie i zarazem zdecydują, że taka rzeczywistość im nie odpowiada, natychmiast przeniosą się do innego obszaru.

Co więcej, wczesne chrześcijaństwo przypisywało dużą wagę wegetarianizmowi, a sam Jezus jak i inni uznawani za „świętych” byli ogromnymi propagatorami miłości do zwierząt. Jest to również kierunek, w którym zmierza nasza cywilizacja, starając się unikać niepotrzebnego krzywdzenia innych istot. Nie oznacza to jednak, że powinniśmy obwiniać się teraz mentalnie czy też odczuwać wstyd z powodu spożywania mięsa. Każda zmiana wymaga czasu, a nie każdy jest na nią od razu gotowy.

Osoby, które nie są w stanie zrezygnować z mięsa, to co mogą zrobić to bycie wdzięcznym za dany posiłek. Co więcej, praca nad sobą oraz stopniowe podnoszenie swojej wewnętrznej harmonii i zarazem wibracji mogą naturalnie prowadzić do zmniejszenia potrzeby spożywania produktów mięsnych. Niemniej jednak, należy podkreślić, że jedzenie mięsa stanowi element „konsensusu” naszej rzeczywistości i nie powinno być postrzegane negatywnie, czy też w kategoriach „moralnego potępienia”. Jednocześnie warto zauważyć, że wybór ten niesie ze sobą pewne konsekwencje, ponieważ spożywając mięso sami stajemy się bardziej zwierzęcy i zaczynamy rezonować bardziej z naszą pierwotną naturą.

Aborcja oraz Samobójstwo

Jeśli chodzi o trudny temat jakim jest aborcja, religie również i w tym przypadku mylą się co do istoty powstawania życia i zarazem świadomości. Podczas stosunku tworzone jest jedynie ciało fizyczne, czyli „puste naczynie”, natomiast świadomość nowego istnienia (dziecka) istnieje poza czasem i przestrzenią, która sama wybiera sobie rodzinę oraz związane z nią doświadczenia. W związku z tym samo zapłodnienie nie oznacza powstania indywidualnej świadomości, której obrony (lecz tylko pozornie) tak głośno domagają się politycy czy kościół.

W konsekwencji, tak bardzo piętnowana przez różne religie aborcja jest oczywiście krzywdą dla wszystkich np. ofiar gwałtu. Zabrzmi to zapewne kontrowersyjnie, ale niektóre istoty mogą wcale nie chcieć w pełni doświadczyć fizyczności. Czasem ich obecność może mieć inny cel, na przykład przynieść bliskość i zarazem nadzieję matce, która nie może mieć dzieci. Z tego też powodu problematyka śmierci noworodków jak i aborcji wymaga głębszego spojrzenia niż nasze ziemskie.

Z kolei w kontekście samobójstwa (zarówno przemyślanego jak i w afekcie), podobnie jak w przypadku tzw. „złych” uczynków, nie czeka nas żadna boska kara. Egzystujemy w systemie tzw. kontinuum świadomości i nie możemy przestać być tym kim jesteśmy. Innymi słowy, to co istnieje nigdy nie może przestać istnieć, lecz może zmienić swoją formę. Nie jest to oczywiście zachęta do dokonywania aborcji ani odbierania sobie życia czy też bycia „złym” człowiekiem, lecz odkłamanie powszechnych przekonań opartych na strachu, które zaserwował nam w średniowieczu kościół katolicki — tym samym zamykając nas za poszukiwanie prawdy w nas samych.

Homoseksualizm oraz tzw. „Gender”

Homoseksualizm (tak bardzo tępiony przez kościół katolicki czy różne partie polityczne) jest naturalnym i równoważnym wyrazem ludzkiej tożsamości, a jego obecność na Ziemi pomaga społeczeństwu w ewolucji świadomości ku większej akceptacji, jedności i miłości.

Podobnie sytuacja wygląda w kontekście „gender”, ponieważ wbrew powszechnemu przekonaniu płeć biologiczna, tożsamość płciowa oraz role płciowe to aspekty fizycznej rzeczywistości, które nie są jedynie biologiczne, ale także energetyczne. Tożsamość płciową należy interpretować jako sposób, w jaki dana osoba wyraża równowagę między energiami męską i żeńską — które istnieją w każdym z nas, niezależnie od płci biologicznej. Niekiedy, dusza jest bardziej przyzwyczajona do danej energii i dosłownie nie potrafi do końca „odnaleźć się” w nowej roli, lub też pomaga innym zrozumieć lekcję akceptacji czy też „tolerancji”.

W konsekwencji, ludzkie doświadczenie, podobnie jak światło przechodzące przez pryzmat, może rozszczepiać się na różnorodne formy ekspresji, zwłaszcza w obecnej dobie transformacji i poszerzania naszej świadomości. W rezultacie, różnorodność wyrażania siebie, zarówno w sferze gender, jak i innych aspektach życia, staje się narzędziem duchowego wzrostu i kolektywnej ewolucji. Niezależnie od tego, czy jest to zgodne z tradycyjnymi normami i oczekiwaniami społecznymi.

Starożytne „Imię” Boga

Zakodowane znaczenie fraktalnego, samokopiującego się wszechświata zostało ukryte w najstarszym zapisie Uniwersalnego Ducha (lub Boga). Imię to stanowi zarazem klucz do Stworzenia i symbolizuje multiplikację lub też powielanie swoich struktur na zasadzie podziału energii. Zapis ten jest więc formułą i manifestacją całości istnienia jako JEDNOŚĆ.

Imię przestawiają litery alfabetu obecnie znanego jako hebrajski „Yod-He-Vau-He” (YHVH, nie mylić z „Jehową”). W niektórych kręgach używa się także zwrotu „Tetragram(oznaczającego czteroliterowy zapis). Oba znaczenia są zarówno symboliczne jak i numeryczne (w słowie Yod do dzisiaj pozostało angielskie God).

W konsekwencji, YHVH nie jest jedynie nazwą, lecz jest fizycznym odpowiednikiem wibracyjnej formy myśli. Jest tutaj zatem zawarte „uniwersalne prawo” oparte o polaryzację oraz replikację wszelkiej wibracji oraz manifestacji życia wJednym i Jedynym„. Jest to prawdopodobnie pojedynczy oraz najbardziej istotny „ukryty” koncept metafizyczny, który można spróbować zrozumieć intuicyjnie patrząc na poniższe grafiki.

Yod -> He -> Vau -> He (a więc jest to „zapętlenie i powrót do samego siebie)

Co więcej, zwrot, „Jestem, Który Jestem lub Jestem Tym, Kim Jestem(ang. „I am That I Am”) tak naprawdę oznacza, że Bóg przejawia się w każdym z nas z osobna. A co za tym idzie każdy, bez wyjątku jest manifestacją tej jednej i jedynej boskiej obecności.

Intuicyjnie możemy to sobie wyobrazić, patrząc na tę grafikę z lustrem lub przypominając sobie sytuację np. podczas spotkań konferencyjnych, gdy jeden ekran odbija obraz drugiego, tworząc nieskończoną serię powtarzających się odbić, w której każda część odzwierciedla całość.

Modlitwa: Jako Stan Wdzięczności

Modlitwa nie jest prośbą o to, czego nam brakuje, lecz uznaniem tego, co już posiadamy. To stan wdzięczności, który pozwala nam dostrzec „obfitość” naszego życia, a jednocześnie otworzyć się na to, co nowe (osobiście nie przepadam za słowem obfitość i preferuję używać określenia dostatek, które w mojej ocenie lepiej oddaje angielskie słowo „abundance”).

Innymi słowy, wiele osób koncentruje się na tym, czego im brakuje, co tylko utrwala stan „niedostatku”. Energia, na której się skupiamy, przyciąga więcej tego samego. Jeśli skupiamy się na „braku”, nasze doświadczenie będzie odzwierciedlać brak. Jeśli skupiamy się na dostatku, zaczynamy doświadczać dostatku.

Uznaj to, co masz, a nie skupiaj się na tym, czego Ci brakuje.

  • Pierwszym krokiem jest docenienie rzeczywistości, w której się znajdujemy, zamiast koncentrować się na brakach. To zmienia naszą wibrację z „braku” na „posiadanie”.

Doceniaj w pełni to, co już masz.

Wyrażenie wdzięczności wzmacnia energię dostatku i pomaga dostrzec, że to, co mamy, nam zawsze wystarczy.

Pozwól na pojawienie się tego, co powinno przyjść.

Ostatnim etapem jest otwarcie się na nowe doświadczenia, które naturalnie wynikają z harmonijnej wibracji wdzięczności. Zaufaj, że kolejne elementy życia pojawią się w odpowiednim momencie. A więc niekoniecznie kiedy chcemy, tylko kiedy potrzebujemy.

Kościół jako Narzędzie Służące do Wzmacniania Władzy

Podobnie do koncepcji jednego życia czy wiecznego potępienia (a przykłady można by mnożyć), które zostały całkowicie sfabrykowane lub zniekształcone (w świetle oryginalnych przekazów i nauk pochodzących od Wielkich Mistrzów, jak Jezus [lub Kryszna) czy Budda) musimy wszyscy mieć świadomość, że religie jakie znamy obecnie są jedynie narzędziem służącym do wzmacniania władzy, a co za tym idzie są też przez te władze dotowane.

Nie powinien zatem dziwić fakt, że praktyki mistyczne (in. pozazmysłowe) według kościoła są zakazane i „potępiane” — ponieważ tam znajdują się odpowiedzi na wszystkie nurtujące nas pytania. W przeciwieństwie do zachęcania ludzi do rozwoju tylko i wyłącznie poprzez cierpienie czy też programowania w nas ciągłego poczucia winy jak zwroty typu „moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina” lub „nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie” oraz generalnie wszechobecnym zakorzenianiu strachu przed „gniewnym” Bogiem, któremu celowo przypisywane są cechy ludzkie (jak zazdrość czy gniew). Nie zapominając oczywiście o innych uniżonych formach jak klęczenie.

W niektórych kręgach mówi się również o tym, że powstała w ten sposób skumulowana „pokutna” energia wiernych miałaby być transferowana poprzez stożkowate, trójkątne konstrukcje w kościołach (funkcjonujące niczym piramidy i zarazem antena), które miałyby służyć jako przekaźnik i zarazem zasilać kościelne egregory1 (służące jako forma narzędzia w pewnych obszarach astralnych). Jednak o ile tworzenie „egregorów” jest możliwe i niekoniecznie powinno być traktowane zawsze jako negatywne, to w tym przypadku nie mam pewności co do poprawności wniosków dotyczących wytransferowania energii służącej do negatywnych celów. Jednakże, od kiedy pamiętam wchodząc do kościoła natychmiast ziewam, lecz intuicyjnie czuję, że jest to raczej spowodowane energią ludzi, którzy tam przeważnie przychodzą niżeli „kradnięciem nam energii”.

1Egregor: Jest to rodzaj tzw. myślokształtu2 związanego ze zbiorowością ludzką, który wytwarzany jest we wspólnym działaniu. Egregory wzmacniają się poprzez rytuały, lecz bez świadomego i celowego podtrzymywania z czasem zanikają.
2Myślokształty: W tym kontekście jest to forma niesamoświadomych3 istot, umacnianych poprzez zbiorową energię ludzi.
3Niesamoświadomy: Różnica pomiędzy samoświadomą istotą (jak każdy z nas), a niesamoświadomą, jest fakt, że samoświadoma istota sama zapewnia sobie energię do istnienia. Podczas gdy, niesamoświadoma istota potrzebuje energii z zewnętrznego źródła, jak np. myśli innych, które ją umacniają.

Co więcej, w kręgach „ezoterycznych” często wspomina się także o wykonywaniu znaku krzyża na czole (czyli dokładnie w miejscu szyszynki) oraz na ustach i na sercu, co miałoby stanowić pewną formę „pieczęci” lub blokady tych miejsc jak np. podczas chrztu. A co w efekcie, miałoby skutecznie blokować nasze własne poszukiwania boskości w nas samych. W rzeczywistości jednak nikt z zewnątrz nie może mieć bezpośredniego wpływu na naszą duchowość, chyba że sami na to pozwolimy. Innymi słowy, jeżeli uwierzymy w tę ideę, możemy faktycznie nieświadomie dostroić się do tego typu negatywnych koncepcji czy bytów, co może wywołać wrażenie, że ktoś faktycznie wpływa na nasze życie.

Oryginalne Przesłanie Chrystusa

Agent Fox Mulder z produkcji pt. Z Archiwum X często spoglądał na plakat z napisem „I want to believe” (chcę wierzyć), który wisiał w jego biurze. Plakat ten posiada bardzo prawdziwe przesłanie, wskazując na wewnętrzne pragnienie odkrycia prawdy i przekraczania granic poznania. Jednakże sama chęć wiary, bez wykonania AKCJI, nie przyniesie żadnych efektów — wiara musi być zawsze poparta działaniem.

W tym kontekście warto przywołać słowa Jezusa: ponieważ [mnie] zobaczyłeś — uwierzyłeś. Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli, oraz wiele sytuacji związanych z uzdrawianiem przez Jezusa.

Możemy znaleźć potwierdzenie nawet w Biblii, że Jezus nie mógł dokonywać „cudów” w swojej rodzinnej wiosce, ponieważ ludzie kojarzyli Go jedynie jako cieślę, przez co nie wierzyli w Jego możliwości (gdy osiągnął odpowiedni poziom świadomości). Właśnie ten brak wiary uniemożliwił im otwarcie się na omawiane zjawisko.

Ściślej ujmując, Jezus tak naprawdę nie uzdrawiał w sposób stricte „osobisty”. To, co robił, polegało na wytworzeniu specyficznej wibracji, w obliczu której dana osoba mogła się do niej dostroić i przeskoczyć na równoległą linię rzeczywistości, gdzie była już całkowicie zdrowa. Ponieważ, każdy z nas bez wyjątku posiada w sobie taką samą moc.

Proces ten nie różni się znacznie od tzw. efektu placebo, w którym część osób wierzących, że otrzymały skuteczne lekarstwo, potrafią tak głęboko zaakceptować ten fakt, że są w stanie wykorzystać dokładnie to samo zjawisko „przeskoku kwantowego” do równoległej rzeczywistości.

Nauka konwencjonalna traktuje zjawiska tego typu jako cud, ponieważ nie posiada logicznego wyjaśnienia jak na przykład rak mógł magicznie z dnia na dzień po prostu zniknąć.

W tym kontekście, chciałbym przytoczyć przypowieść z pergaminu, napisanego w I wieku n.e. przez wczesnych chrześcijan, których można uznać za autentycznych naśladowców Chrystusa — ludzi, którzy wiernie podążali za oryginalnymi naukami Jezusa i jego żywym przykładem bezinteresownej Miłości, zamiast ograniczać się jedynie do Jego czci i wychwalania, jak ma to miejsce obecnie.

Historia wykorzystuje wyrazistą alegoryczną opowieść, aby w przejrzysty sposób ukazać zasadniczą różnicę między światem, w którym ludzie myślą przede wszystkim o sobie, a światem, w którym priorytetem jest dawanie innym.

Był sobie człowiek, który umarł i został zabrany do nieba przez Aniołów. Aniołowie powiedzieli mu: „Zabierzemy cię do nieba, ale najpierw pokażemy ci piekło”.

Aniołowie zabrali go do miejsca, gdzie znajdowała się wielka misa, tak wielka, że przypominała jezioro. Misa ta była wypełniona pożywną potrawą, lecz wokół misy siedzieli ludzie — wychudzeni, głodni i nieszczęśliwi. Ludzie ci mieli łyżki, by jeść potrawę, a łyżki były wystarczająco długie, by dosięgnąć jedzenia.

Problem polegał na tym, że choć mogli nabierać potrawę na łyżki, nie byli w stanie włożyć jej do ust, ponieważ łyżki były zbyt długie. Tak więc ci biedni ludzie cierpieli, jęcząc w agonii, wciąż próbując jeść jedzenie, które obficie znajdowało się przed nimi.

Następnie aniołowie zabrali człowieka do nieba. Ku jego zdziwieniu zobaczył on tę samą scenę. Znów była tam olbrzymia misa przypominająca jezioro, wypełniona tą samą potrawą, otoczona ludźmi z ogromnie długimi łyżkami. Ale coś jednak było inne — wszyscy ci ludzie byli uśmiechnięci, szczęśliwi i wyglądali na zdrowych.

„Nie rozumiem… Jaka jest tutaj różnica, że ci ludzie są szczęśliwi i dobrze odżywieni?” — zapytał człowiek.

Aniołowie odpowiedzieli: „Czy nie masz oczu, aby widzieć?”. Człowiek przyjrzał się uważniej i zauważył, że jedna osoba nabierała potrawę i podawała ją do ust innej osoby. Następnie ktoś inny nabierał potrawę i karmił nią kogoś innego.

Aniołowie uśmiechnęli się i powiedzieli: „Tutaj ludzie karmią się nawzajem. Tutaj są ludzie, którzy nauczyli się Drogi Miłości”.

Równocześnie, oryginalne i zarazem prawdziwe sformułowanie w Biblii brzmiało „cokolwiek dasz innym z miłości, wróci do ciebie dziesięciokrotnie„.

Czym tak Naprawdę jest Rozwój Duchowy czy Oświecenie?

Jak możemy zauważyć, prawdziwa duchowość niestety nie ma zbytnio związku z religią w jej współczesnym rozumieniu. W rzeczywistości, ważnym aspektem naszego duchowego rozwoju są nasze definicje czy też rola negatywnego ego, które często zaburza poczucie jedności i przyczynia się do wielu patologii, z którymi obecnie mierzy się ludzkość.

Dla jasności, samo ego nie jest z natury negatywne. Jego funkcją jest skupienie naszej uwagi na rzeczywistości fizycznej, co pomaga nam doświadczać życia w materialnym świecie. Problem pojawia się, gdy ego zaczyna ograniczać, uznając, że musi dominować i rządzić kierując zarówno naszymi działaniami, jak i wpływając na działania innych (zapewniając sobie w ten sposób bezpieczeństwo). W takiej sytuacji, staje się ono czynnikiem utrudniającym nam odczuwanie wspólnoty i harmonii z otaczającym światem. Prawdziwy rozwój duchowy polega więc na cyklicznej pracy nad sobą (tj. zwiększaniu swojej wibracji), gdzie ego jest jedynie neutralnym narzędziem, a nie „władcą” tak jak to obecnie niestety ma miejsce na naszym świecie.

W rezultacie, wszyscy powinniśmy próbować być bardziej ludzcy i otwarci na empatię. Co więcej, jeśli naprawdę pragniemy osiągnąć tzw. „oświecenie,” kluczowe jest rozluźnienie naszych definicji opartych na strachu i traktowania samego siebie i otaczającego nas świata z większym dystansem i lekkością, bez nadmiernej powagi czy napięcia. Jedynie taka postawa pozwoli dostrzec piękno chwili obecnej i zarazem głębszy sens naszego istnienia. A więc, rozwijając naszą świadomość wznosimy się na wyższe poziomy jej wibracji. A nasza świadomość, otwiera przed nami kolejne etapy i doświadczenia, na które jesteśmy gotowi.


Fragmenty tekstu pochodzą również z: The Law of One (EN) / Prawo Jedności (PL), portalu bashar.org, a także z książki pt. The Children of the Law of One and The Lost Teachings of Atlantis napisaną przez Jona Peniela.